Na początku pił poza domem, z kumplami, w barzem, potrafił wyjść o 7 rano i wrócić o 12 w nocy. A z wiekiem zaczął pić w domu sam. Więc wyobraź sobie jak jego Mgr Małgorzata Bukowska Psychologia , Lublin. 60 poziom zaufania. Witam Panią, W procesie psychoterapii bardzo ważne i cenne jest omawianie swoich uczuć z terapeutą. Dobrze że zdaje sobie Pani sprawę, że ta relacja nie przeniesie się na inny grunt, ale omawianie swoich uczuć może przyczynić się do postępów w terapii. Był dzieckiem, które z nudów i pod wpływem towarzystwa poznało smak i działanie piwa. W 5 i 6 klasie z kolegami po kryjomu pili wódkę i inne mocniejsze alkohole. Potem, jak mówi „na chwilę oprzytomniał”, jednak gdy poczuł się dorosły, w okolicach 8 klasy, argumenty „przeciw” nie istniały. Teoretycznie jest to możliwe, jednak osoby, które przez długi czas są w związku z osobą uzależnioną najczęściej przejmują jej problemy i biorą za nie odpowiedzialność. rodzina w życie alkoholika, jak żyć z alkoholikiem, alkoholika, alkoholikiem, alkoholik i jego zachowanie, związek z alkoholikiem, jak postępować z alkoholikiem Kiedy dana osoba jest alkoholikiem lub staje się alkoholikiem, rodzina o tym wie jako pierwsza doświadcza i bierze na siebie cierpienie. Alkohol dość szybko niszczy osobowość człowieka. Pierwsze stępiają wyższe uczucia, a nawet jeśli alkoholik nadal działa w wielu obszarach, rodzina może być bez serca, szorstka, okrutna, zła Psycholog, jak żyć z alkoholikiem; Znaki pomóc rozpoznać człowieka alkoholika; Jak ważna jest pomoc psychologiczna w walce z alkoholizmem; Czy alkoholizm dziedziczna? Jak przekonać alkoholika, że jest alkoholikiem i muszą być traktowane? Jak radzić sobie z mężem alkoholu; Jak wyjść i rozwieść się z mężem alkoholikiem . - Alkoholizm prowadzi do zgonu. Zgadzanie się na przemoc, strach i śmierć to nie jest miłość. My, kobiety kochamy iluzję. Jak skutecznie powiedzieć "stop"? - podpowiada s. Anna Bałchan. A może trwanie w rodzinie przemocowej bywa powodem do dumy? Może daje profity w stylu słów uznania od innych: "jesteś dzielna", "dajesz radę", "świetnie to znosisz"? Może dobrą wymówką jest obietnica złożona Bogu i drugiej osobie w czasie ślubu? Posłuchajcie, co doradza w tego typu sprawach s. Anna Bałchan, która pomaga kobietom i dzieciom w trudnych i kryzysowych życiowych sytuacjach. Modliłam się o śmierć. Dziś wiem, że ON jest - Modliłam się naprawdę i z głebi serca. Krzyczałam do Niego. Prosiłam, żeby zabrał mi pragnienie miłości, bo bardzo chciałam, żeby ktoś mnie kochał. Nie byłoby mnie tu, gdyby nie Bóg - mówi s. Anna Bałchan. Gdyby Boga nie było, nigdy nie stanęłabym obok osoby tak bardzo poranionej, bo nie dałabym rady tego unieść. Chcę się dzielić, bo nie mam nic innego do dania. Bez Chrystusa cierpienie nie ma sensu, miłość nie ma sensu i przyjaźń nie ma sensu. Wiele dzieciaków pochowałam i wiele bitew tak po ludzku przegrałam. Ludzie poplynęli w różne strefy cienia. Natomiast to są Jego dzieci i Jego dzieło. Dziś wiem, że mam Jezusa i nie zawaham się Go użyć - mówi siostra Anna Bałchan. Posłuchajcie: W życiu chodzi o #COŚWIĘCEJ >> Gdzieś głęboko coś nam mówi, że coś nie gra. Czujemy, że życie nie może kończyć się na gonitwie za nie wiadomo czym, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co. Wiecie, o co chodzi, prawda? Dlatego właśnie ruszyliśmy z nowym projektem. Takim, w którym jest przestrzeń i czas na spokojne poszukanie odpowiedzi na naprawdę ważne pytania. I na zainspirowanie się do piękniejszego życia. W czasie pierwszego spotkania naszymi gośćmi byli: s. Anna Bałchan, Janina Ochojska i Włodek Markowicz. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć. Myślę, że każdy z nas ma czasem taki moment, by spojrzeć na swoje życie z dystansem, najlepiej z pozycji obserwatora, tak by rozliczyć się z przeszłością, żyć teraźniejszością i z nadzieją patrzeć w człowiek wyrasta w „zdrowej rodzinie”, taki pogląd nie wymaga specjalnego przygotowania, dzieje się to raczej automatycznie, natomiast kiedy z bagażem przykrych doświadczeń wychodzimy z domu rodzinnego, do tego żyjemy w związku, który nas niszczy od środka, to spojrzeć sobie w oczy wymaga wiele odwagi. Choć bardzo byśmy chciały powiedzieć do siebie „wszystko jest w porządku”, nie zawsze jest to możliwe, często uwikłane w sytuacje bez wyjścia, z brakiem odwagi, by prosić o pomoc czy niezrozumienie wśród otoczenia powoduje, że stoimy w miejscu, udając przed samą sobą, że przecież to nie może być prawda, że tylko mnie się wydaję, jestem przewrażliwiona, zmęczona – wymówek jest milion. Potem jest jeszcze trudniej: dochodzą awantury, wyzwiska, pierwsze uderzenie w policzek, obawa i lęk. Jednak rzeczywistość jest inna i nie chce odmienić się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, codziennie dźwigamy bagaż często ponad nasze siły nie widząc końca tej wędrówki. Żyjąc w takim związku, jesteśmy jak na polu minowym – nie wiadomo, z której strony nastąpi wybuch. Tak właśnie wygląda życie z alkoholikiem. Chciałabym się skupić na rodzinach, w których osobą nadużywającą alkohol jest mąż, partner, ponieważ takich rodzin jest zdecydowana większość. Dziś czynny alkoholik to nie kloszard bez grosza, a często bardzo elegancki i przystojny mężczyzna, co więcej człowiek o wielu talentach – jest tylko mały problem, nie potrafi powstrzymać się od picia alkoholu, nie chodzi tu o picie jedynie mocnych trunków np. wódki czy wina, piwo – powszechnie akceptowane – jest tak samo groźne. Mogłoby się wydawać, że przecież ja jestem w stanie rozróżnić człowieka, który ma problem z alkoholem, od tego, który go nie ma. Niestety w praktyce nie jest to takie proste i oczywiste, ponieważ alkoholik to człowiek o wielu twarzach i świetnie potrafi wykreować swój obraz na takiego, jakiego chce, byś go zobaczyła. Sprostowaniem należy się stwierdzenie, że nie każdy pijacy człowiek jest alkoholikiem, uważam, że alkohol jest dla ludzi, ale dla ludzi zdrowych – mój mąż jest chory, więc nie powinien pić alkoholu. Jeśli chodzi o etapy picia alkoholu, tj. kiedy występuje nadużywanie alkoholu, a kiedy występuję picie szkodliwe itd. ten temat zostawię specjalistom – ja nim nie jestem. Jestem kobietą taką jak Ty, której przyszło się mierzyć z tym problemem. Udało mi się przebrnąć przez swoje najtrudniejsze chwile, zachować rodzinę i odzyskać siebie. Wyciągnęłam wnioski i chcę przekazać je Tobie, byś i Ty postanowiła zawalczyć o swoje spokojne jutro, nie uciekając, udając „że to przecież nie mój problem”, być może poprzez swoje działania Twoja rodzina pozostanie w komplecie, a jeśli to się nie uda, to będziesz mogła powiedzieć: „zrobiłam wszystko, co mogłam, byśmy byli razem”. Przerażającym dla mnie faktem było słuchać dziecka dorastającego w domu z problemem alkoholowym, które miało pełno złości i pretensji do mamy, że nic nie zrobiła. Dzieci podświadomie czują, że ojciec alkoholik jest chory. Nie mamy takiej mocy, by samodzielnie ratować i uzdrawiać rodzinę, ale kiedy zrozumiesz, że Twoje działania w związku też nie zawsze były fair – były efektem frustracji, strachu, to mając tę wiedzę, możesz je zmienić, a Twoje życie będzie przybierało inny kształt. Dla mnie konfrontacja z tym problemem jest o tyle trudniejsza, że jestem wierzącą osobą, dla której rodzina jest wielką wartością. Z jednej strony chciałam być pokorną żoną i matką, a z drugiej nie chciałam, by mnie krzywdzono – nie zawsze to szło w parze. Kiedy uczyłam się, jak postępować z chorym na alkoholizm człowiekiem, wielokrotnie musiałam zweryfikować swoje poglądy. Jedno, co mnie nie opuszczało, to nadzieja i w głębi serca myśl, że ojciec bardzo mi kibicuje w tych moich trudnych chwilach, jest przy mnie szczególnie blisko. Dziś łatwo jest powiedzieć: „zostaw go”, szczególnie osobie, która patrzy z boku, uwierz mi, rozstanie nie rozwiązuje problemu, a jeśli na świecie pojawiły się dzieci, to czy tego chcesz czy nie, Twój partner, mąż do końca życie będzie ich ojcem. Wiem, że są sytuacje, w których rozwód jest jedyną drogą, ale może czasem warto spróbować jeszcze jeden raz – rozmawiałam z wieloma kobietami na ten temat i wiele z nich żałuje swoich pochopnych decyzji o rozwodzie. Sama wielokrotnie chciałam zakończyć swoje małżeństwo, jednak cały czas miałam wrażenie, że nie wykorzystałam wszystkich możliwych dróg, by go ratować i dziś cieszę się, że wciąż jestem żoną tego samego mężczyzny. Całego mojego 32-letniego życia nie da opisać się w tym jednym artykule, dlatego z korzyścią dla wszystkich będzie, kiedy rozłożę je na poszczególne etapy, byśmy razem mogły wędrować i uczyć się. Dla Ciebie być może będzie to nowe spojrzenie na swoje życie, w moich słowach odnajdziesz część siebie albo zobaczysz podobieństwo, dla mnie ostateczne rozliczenie się z przeszłością. Jeśli po przeczytaniu tych materiałów choć jedna istota będzie chciała zawalczyć o swoje małżeństwo, to będzie to wynagrodzeniem mojego trudu powrotu pamięcią do tamtych chwil. Napisz mi, czy chcesz przejść ze mną tę drogę? Jedna z Was, Joanna Co Ty w nim widzisz? Wiele osób Cię już o to pytało. Kiedy się na Was patrzy, widać wyraźnie, że od dawna się już nie dogadujecie. Dlaczego boisz się to zakończyć? Dlaczego zmuszasz się do tego emocjonalnego cierpienia? Czego tak naprawdę się boisz? Oto 3 powody, dlaczego ludzie najczęściej tkwią w toksycznym związku. Historia pewnego nie do końca udanego związku. Marta i Jacek byli ze sobą już trzy lata. Na początku układało im się całkiem nieźle. Mieszkali niedaleko, dlatego spotykali się po kilka razy w tygodniu. Jak to na początku takiego związku bywa, sporo czasu spędzali w łóżku. Jednak teraz już niechętnie wracają do tych wspomnień. Po niecałym roku postanowili ze sobą zamieszkać. Zaczęły się wtedy pierwsze poważne kłótnie. Coraz częściej można było usłyszeć w ich mieszkaniu trzaskanie drzwiami. Jacek był porywczy. Miał do tego stresująca pracę, a negatywne emocje rozładowywał w domu. Kiedy mieszkał sam, jakoś sobie z tym radził. Jednak teraz wszystko było inaczej. Marta zawsze marzyła o tym, aby stworzyć szczęśliwy dom. Nie mogła patrzeć na to, jak Jacek się stacza. Nie rozumiała jego wybuchów złości. Nie rozumiała również tego, że swoje stresy potrafi rozładowywać jedynie w alkoholu. Rozmawiali coraz mniej, bo każda rozmowa prędzej czy później kończyła się jakąś kłótnią. Czasami sami nie wiedzieli, dlaczego znów na siebie wrzeszczą. W ich sypialni pojawiło się coraz więcej chłodu. Jacek był specjalistą od krytykowania wszystkiego, za co tylko wzięła się Marta. Kiedy wpadał w ten swój ponury nastrój, potrafił wypominać jej zdarzenia, o których ona nawet już nie pamiętała. Czuła się winna, że nie potrafi go zadowolić. Czulą się winna, że nie jest dla niego idealna. Jednak zdarzały się też lepsze dni. Kiedy Jacek miał dobry humor, wszystko wyglądało inaczej. Przynosił jej nawet kwiaty. Zabierał ją na romantyczne kolacje. Kiedy jeździli do znajomych, potrafił być duszą towarzystwa, a dodatkowo dbał o nią tak jak za dawnych lat. Czuła się wtedy kochana. To właśnie dlatego była tak bardzo w nim zakochana. To właśnie dlatego nadal wierzyła w to, że tych dobrych momentów będzie coraz więcej. Starała się robić wszystko tak, jak on tego chciał. Jednak to nie wystarczało. Kłótnie, wrzaski i trzaskanie drzwiami tylko się nasilało. Ona jednak nie potrafiła tego zakończyć. Czy wiesz dlaczego? 1. Wiara w lepsze jutro. Osoby, które tkwią w toksycznym związku szczerze wierzą w to, że ich partner się w końcu zmieni. Muszą tylko przeczekać ten najgorszy czas, a później wszystko będzie już dobrze. To przypomina życie z alkoholikiem, który kolejny raz obiecał, że przestanie pić. Jego bliscy zawsze mają nadzieję, że to właśnie na ten moment zmiany czekali. Jednak on znów zaczyna pić i historia się powtarza. Czym dłużej tkwisz w toksycznym związku, tym trudniej Ci się z niego wydostać. Przecież jeżeli poświęciłaś już ten rok, albo pięć lat, to dlaczego nie miałabyś wytrzymać jeszcze trochę? W końcu tyle już poświęciłaś dla tego związku. On na pewno się w końcu zmieni, dasz radę jeszcze trochę poczekać. Przez takie magiczne myślenie sami robimy sobie krzywdę. Uzależniamy się emocjonalnie od osoby, która wyniszcza nas psychicznie, fizycznie i emocjonalnie. Tkwimy w miejscu licząc na to, że wszystko samo się jakoś ułoży. Stajemy się bierni i potrafimy trwać tak przez lata. Możesz o tym przeczytać również w artykule: Jestem nieszczęśliwa, ale nie mogę go zostawić. Dlaczego ludzie tkwią w toksycznych związkach? Marta szczerze wierzy w to, że Jacek się zmieni. Ma w głowie mętlik. Pamięta początki tego związku, które były przepełnione miłością i namiętnością. Pamięta też te wszystkie dobre momenty, w których Jacek okazywał jej swoje uczucia. Jednak to tylko kropla w morzu jej potrzeb. Jej codzienne życie to ciągły stres i cała masa negatywnych emocji. Jest całkowicie zdana na jego humory. Próbuje mu pomóc, jednak spotyka się to wyłącznie z krytyką. Nadal jednak w głębi serca wierzy, że on może się dla niej zmienić. Wierzy w to, że mogą jeszcze być razem bardzo szczęśliwi. Uzależniła się od niego. On to wie, dlatego przekracza kolejne granice. Ona próbuje walczyć o ten związek, ale nie zdaje sobie sprawy, że nie ma to sensu. Nie potrafi od niego odejść, bo ciągle sobie wmawia, że może go zmienić. Wmawia sobie kłamstwa, które stworzyła ze strachu przed samotnością. 2. Strach przed samotnością. Jestem pewien, że znasz przykłady osób z Twojego najbliższego otoczenia, które nie potrafią żyć samotnie. Przeskakują od związku do związku. Nie pozwalają sobie nawet na chwilę na to, aby spróbować życia w pojedynkę. Takie osoby mają skłonności do tego, aby popełniać wiele razy te same błędy. W wielu przypadkach wracają do związków z przeszłości. Wszystko to jest spowodowane panicznym lękiem przed samotnością. Lęk ten może mieć wiele przyczyn. Może być związany z wychowaniem, albo z doświadczeniami z dzieciństwa. Może też być bagażem wyniesionym z poprzednich związków. Takie osoby nie wiedzą jak mogłyby sobie poradzić w pojedynkę. Mają najczęściej zaniżoną samoocenę. Czują się nieporadne i niesamodzielne. Czują się nie przystosowane do podejmowania ważnych decyzji, bo do tej pory zawsze ktoś te decyzje podejmował za nich. Strach przed samotnością może wynikać z niedojrzałości emocjonalnej. Aby lepiej to zrozumieć, możesz przeczytać artykuł: Zanim nauczysz się kochać innych, naucz się kochać samą siebie. Dowiesz się z niego, że tylko w momencie kiedy poznasz samą siebie, możesz stworzyć naprawdę szczęśliwy związek z drugą osobą. Marta zawsze bała się samotności. Jej pierwszy poważny związek zaczął się późno w porównaniu do osób z jej najbliższego otoczenia. Przy każdym spotkaniu rodzinnym musiała wysłuchiwać żartów na swój temat. Matka lubiła jej wmawiać, że jak dalej będzie się tak zachowywać, to zostanie starą panną. To wszystko wpłynęło na jej późniejsze życie. Kiedy związała się z Jackiem, matka powtarzała jej, że powinna robić wszystko, aby z nim zostać. Mówiła jej również, że każdy mężczyzna ma swoje wady, a kobieta musi to po prostu zaakceptować. Marta wiedziała doskonale co matka miała na myśli, bo doskonale pamięta swój rodzinny dom. Jej ojciec również miał swoje wady, o których starała się już nie pamiętać. Te wszystkie doświadczenia sprawiły, że Marta nie chciała być już sama. Uwierzyła w słowa matki i była pewna, że jeżeli ten związek się rozpadnie, to już na zawsze będzie sama. Nie miała na to siły i odwagi. Wolała żyć w związku, który ja wyniszczał, niż ponownie walczyć z samotnością. Wydawało jej się, że wybiera mniejsze zło. 3. Problem z wyrzutami sumienia. Osoby, które tkwią w toksycznych związkach, boja się samotności. Boją się, że jeżeli nie będą walczyć o ten związek, to już do końca życia będą same, bo nikt więcej nie zechce się z nimi związać. Odnajdują silę do trwania w takiej relacji jedynie w kłamstwach. Wmawiają sobie, że muszą przetrwać najgorszy okres, a później partner się zmieni. Dodatkowo boją się własnych wyrzutów sumienia. Wydaje im się, że jeżeli zakończą ten związek, będą miały później do siebie pretensje, że nie starczyło im siły, aby powalczyć jeszcze przez jakiś czas. Boją się, że nie będą potrafiły sobie wybaczyć do końca życia tego, że zostawiły swojego partnera w takim momencie. Marta robiła dokładnie to samo. Wmawiała sobie, że nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby po jej odejściu Jacek całkowicie wpadł w alkoholizm. Nie chciała go zostawiać bo uważała, że w głębi serca jest on dobrym i troskliwym facetem, który tak wiele dla niej zrobił. Czuła się winna na samą myśl o odejściu. Kiedy miała gorsze dni, często myślała o tym, aby zakończyć ten związek. Kilka razy nawet zastanawiała się nad tym, czy mogłaby się wprowadzić do siostry. Jednak te myśli powodowały u niej moralnego kaca i później starała się jeszcze mocniej. Próbowała mu wynagrodzić swoje zwątpienie i płaciła za to emocjami. Wierzyła, że jakby teraz odeszła, to w przyszłości by tego żałowała. W ten sposób utknęła w związku, który może doprowadzić ją do kresu wytrzymałości. W ten sposób zaczęła wmawiać sobie coraz więcej kłamstw, aby odnaleźć w sobie jeszcze trochę siły. Jednak czy jej związek będzie trwał wiecznie? Czy naprawdę będzie w stanie to wytrzymać? Paraliżujący lęk przed odejściem. Niestety wiele osób tkwi w takich relacjach. Osoby te boją się zazwyczaj tych trzech rzeczy, które starałem Ci się tu dokładnie opisać. Boją się samotności i wyrzutów sumienia. Boją się też zmierzyć z prawdą i dlatego tak łatwo okłamują siebie wierząc, że ich partner się zmieni. Życie w takim związku to ciągła presja. Jest to wyniszczające zarówno dla ciała jak i dla psychiki. Takie związki są niczym tortury skierowane w Twój najczulszy punkt. Trudno się z takich relacji wydostać, a osobom którym się to udało, mają trudności aby się później pozbierać. Toksyczne związki dewastują naszą psychikę i pozostawiają w niej trwały ślad. Zastanów się dobrze, czy przypadkiem nie popełniasz jednego z tych błędów. Zastanów się, czy ktoś z Twoich bliskich nie utknął w takiej toksycznej relacji. Może już dawno powinnaś to dostrzec i wyciągnąć w kierunku tej osoby pomocną dłoń? Tkwienie w takich relacjach może człowieka wykończyć emocjonalnie. Warto mieć tego świadomość. Warto w końcu coś z tym zrobić… Pozdrawiam, Patryk Wójcik – psycholog. Zapraszam Cię również na mojego Facebooka: Psychologia, związki i rozwój osobisty. Więcej inspiracji możesz znaleźć również na moim nowym blogu, który prowadzę wspólnie z Żoną. Koniecznie musisz go odwiedzić: Szpilki przy kasie. Potrzebujesz wsparcia? Umów się na BEZPŁATNĄ KONSULTACJĘ Skip to content zostac czy odejsc zostac czy odejsc2006-02-14T16:45:40+01:00 Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 40) Elza widzisz sama po dzisiejszym dniu jak bardzojesteś emocjonalnie zniszczona przez to wszystko. Jeśli nawet dzieci uznały że lepiej było jak byłyście samemu to po raz kolejny apeluje do Ciebie zmien ten klimat nie możesz marnować nerwow oraz zdrowia Twoich dzieci. Myślę że Tobie samej należy się rownież spokojna przystan po tej podroży po niebezpiecznym oceanie….Masz w koncu prawo do szczęścia i nie odmawiaj go sobie. Nie usprawiedliwiaj, go spojż krytycznie na jego dokonania majace na celu odzyskanie rodziny…lub ich braki sama wiesz najlepiej co i jak jest nie tak jak być powinno. A jeśli dziieci podzielaja opinie to coż wiesz co robić tylko jeszcze musisz wybrać sposob realizacji tego planu… ¯yczę powodzenia i trzymam kciuki za sukces:):):) Anonim milosc niedojrzala:kocham cie poniewaz cie potrzebuje….milosc dojrzala :POTRZEBUJE CIE PONIEWAZ CIE ci powodzenia i dojscia do szczecia podjecia decyzji.. Anonim Elzo, czytam Twoj post i zastanawiam się czy tak wygladałoby dziś moje życie, gdybym nie odeszła od ojca mojego dziecka? Nie wyrwała się z tego obłędnego koła rozstan i powrotow. Może.. Elzo, nie napiszę Ci, tak jak wielu przede mna, byś zrobiła to dla swoich dzieci. Ja chcę ci powiedzieć, byś zrobiła to dla siebie! Nie marnuj życia, nie pozwol soba dłużej manipulować, nie daj dłużej szantażować się emocjonalnie! Przecież nie możesz mu pomoc. To mogłby tylko terapeuta. Jeśli Twoj maż nie chce szukać profesjonalnej pomocy, to jego wybor a Ty jesteś wolna, bo zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Czas pomyśleć o sobie. Elzo, jeśli ty będziesz nieszczęśliwa, Twoje dzieci będa rownież. Oczywiście, każde dziecko potrzebuje obojga rodzicow, oczywiście odejście od męża, to wybor "mniejszego zła". Ale jednak mniejszego! Moj syn cierpi z powodu braku ojca (w koncu zapił się na śmieć), ale jak bardzo by cierpiał, żyjac z nim pod jednym dachem? Wiem jak bardzo, sama jestem DDA. I jeszcze jedno… Id¼ na terapię Elzo, id¼ dla siebie i , tutaj to powiem, dla swoich dzieci. Ja dopiero zaczynam. Wiem, że powinnam to zrobić, już tyle lat to wiem… Tyle lat się bałam zrobić ten krok, tyle zmarnowanych lat… Nie tylko ja cierpiałam. Moj syn ucierpiał na tym jeszcze bardziej. ¯ałuję tego bardzo. Ale wiem, ze lepiej pożno niż wcale. Ratuj się Elzo i Swoje dzieci. Jeszcze możemy być szczęśliwe. WIERZę W TO!!! Pozdrawiam Cię i życzę siły! Anonim Dziekuje za kolejne slowa wsparcia,ktorych wciaz bardzo wydarzenia w moim zyciu daly mi pewnosc calkowita co do slusznosci mego gorzej troche ale musze jest strach ktory wciaz paralizuje nie pozwala juz niedlugo……wiem,ze dam rade,musze….. :unsure: Anonim Alez mnie tu dawno nie TO siebie i dzieci od ciezaru zycia z chcialabym podziekowac tym ,ktorzy wspierali mnie w tatych ze dobrze zrobilam,choc bylo to cholernie miesiecy walki z soba,z emocjami…Pomogla mi rowniez terapia polroczna,ktora sobie sprawe ze swego wspoluzaleznienia,ze zycie ucieka mi przez a przedewszystkim moim mamy upragniony SPOKOJ,dzwigam sie powoli po ostatnich przejsciach i choc lekko nie jest-jest lepiej zyc na nowo,staram sie wciaz zmieniac siebie i swoje ,,myslenie,,i znow zaczynam wierzyc w lepsze i wam zycze z calego serca.. 🙂 Elzo Nie mialam okazji wczesniej sie wypowiedziec w tym temacie ale doradzilabym ci zebys odeszla. Dlatego bardzo sie ciesze ze to zrobilas. Ja naleze do tych dda ktorych rodzice sie nie rozstali i wlasnie ja marzylam o tym by wreszcie ktos zauwazyl co sie dzieje i mnie uratowal…marzylam o domu dziecka, rozwodzie rodzicow …czymkolwiek co by mnie uratowalo przed alkoholikiem pod jednym dachem… moj ojciec pil do upadlego caly miesiac…. 4 dni przerwy i na nowo…. koszmar.. uwazam ze zrobilas doskonale …znam dzieci wychowywane tylko przez matki ktore sa bardzo szczesliwe… zawsze im zazdroscilam spokoju w domu i usmiechnietej mamy, ktora z nimi rozmawiala i interesowala sie ich sprawami…pozdrawiam Anonim Dziekuje ci za slowa dla mnie jest to,ze czytajac o twoich ,,marzeniach,, slyszalam siebie z przed rowniez marzylam o domu dziecka,o spokoju,o przysieglam sobie,ze moje dzieci nigdy nie beda swiadkami picia,awantur…coz,zycie plata uwalniam sie od koszmaru ,zycia z alkoholikiem,dzieci rowniez ale poczatki sa jednak ze zaczynam uczyc sie cieszyc zyciem-wciaz powracaja ,,doly,,.ale wierze ze teraz bedzie juz tylko i dziekuje. 🙂 Witaj Elzo! Cieszę się, ze podjełas taka decyzję. Ale sama wiesz, że to dopiero poczatek tej drogi. Nie wierzę, że twoj maż pozwoli ci tak po prostu odejść. Pytanie jak sobie z tym poradzisz. Jestem DDD i DDA, moj maż też był alkoholikiem. Odeszłam po 9 latach. ¯yczę ci wytrwałości w podjętej decyzji 🙂 Anonim Dziekuje za kolejne slowa,ktore dodaja mi jak piszesz poczatek latwy nie jest ale dzieki wielomiesiecznej terapii zdaje sobie sprawe ze swojego wspoluzaleznienia .ktore doprowadzilo do tego,ze mimo ze sie z nim rozwiodlam po trzech latach o tyle lepsza sytuacje ze dzieli nas 350 km wiec kontakt jestem czujna,pracuje nad soba by uwolnic sie od wieloletniego jestem DDA i musze jak my wszyscy zmagac sie z trudnosciami zwiazanymi z moim charakterem,ale mocno wierze w to ze dam widze w sobie ogromna zmiane-tez dzieki tez nadzieje ze moje dzieci nie beda mialy kiedys zalu,ze musielismy sie przestawiaja sie,zmienily srodowisko i widze,ze jest im jeszcze ciezko sie przyzwyczaic. Ale przeciez pamietaja wciaz zapijaczonego wciaz tatusia,awantury,wstyd.. pewna ,ze dobrze zrobilam,zrobilam to przede wszystkim dla nich i mysle ze powinnam byla duzo wczesniej…I choc sprawy ,,zyciowe,,ukladaja mi sie dosc pomyslnie,to jednak jeszcze cierpie emocjonalnie,miewam ogromne doly,i tego nie moge zrozumiec. jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam 🙂 Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 40) Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat. Witaj Skoro Ci jego zachowanie przeszkadza, to już wiesz, że jest coś na rzeczy. No i co Ci po tych czułościach i wyznaniach, skoro to tylko ułudne chwile, przerwy w jego chlaniu. Widzisz i dobrze, że zauważasz, iż powielasz schemat wyniesiony z domu, a to już sygnał ostrzegawczy. Nie tędy droga, masz prawo do innego życia i innego związku. Czy zwracałaś mu uwagę, że przegina z piciem? Jeżeli tak, to jak zareagował? Jestem Monika alkoholiczka. Nie próbuj przeskakiwać schodów, kto ma długą drogę przed sobą, nie biegnie - Paula Modersohn-Becker (,,,) nie nauki...czujesz, że to nie tak - Przyjaciel

żyć z alkoholikiem czy odejsc