My Region. Awards Discover how entering the Scholastic Awards opens the door for recognition, scholarships, and more. Programs Exhibitions and workshop for teens, professional development for educators. Support Empower creative teens and elevate youth voices with your support. Scholastic Awards News. Award-Winning Works. Learn About Scholarships. In addition, the AWGS 2019 update proposes separate algorithms for community vs hospital settings, which both begin by screening either calf circumference (<34 cm in men, <33 cm in women), SARC-F (≥4), or SARC-CalF (≥11), to facilitate earlier identification of people at risk for sarcopenia. Although skeletal muscle strength and mass are Artykuł przedstawia przyczyny oraz najważniejsze okoliczności wybuchu rewolucji islamskiej w Iranie, a także prezentuje jej główne założenia oraz postaci przewódców na czele z Ruhollahem Musawim Chomeinim. Część pierwsza dotyczy powstania islamu oraz stosunku tej religii do życia społecznego i politycznego, a także definicji fundamentalizmu islamskiego, którego przykładem Afryka. Republika Południowej Afryki, Egipt, Maroko. Ameryka Północna. Stany Zjednoczone, Kanada, Meksyk. Ameryka Południowa i Centralna. Brazylia, Chile, Argentyna Niektóre z najbardziej znanych zabytków to Muzeum II Wojny Światowej, Dwór Artusa i Narodowe Muzeum Morskie. W Gdańsku znajduje się również największy gotycki kościół ceglany w Europie, Bazylika Mariacka, którego budowa trwała 159 lat. W mieście regularnie odbywają się festiwale, koncerty, przedstawienia teatralne i wiele innych. Wrzesień 2023 - pogoda w Iranie. Przewodnik po klimacie, omówienie pogody dla turystów i podróżnych Zjawiska pogodowe rejestrowane w poprzednich latach w Iranie ☃ Iran temperatura wody w miejscowościach ☀ Pogoda dla Iranu we wrześniu ☔. . Złoto, a wojna Rzec można, że jest to inwestorski klasyk, a mianowicie: Gdy światu grozi wojna mocarstw, ceny złota idą w górę. Dlaczego tak się dzieje? Z bardzo prostej przyczyny - inwestorzy od zawsze traktowali złoty kruszec jako bezpieczną przystań. Złoto dla ludzi ma coś w sobie magicznego - było cenne 100 lat temu, w średniowieczu czy starożytnym Egipcie, Babilonie, o Sumerach i kosmicznych Anunakach nie wspominając itd. Nadchodzi kryzys... Cykl koniunkturalny Juglara trwa około 8-11 lat, a ostatni początek poważniejszego kryzysu mieliśmy w latach około 2008-2009. - Jak wyjaśnić te wzrosty? Nie jest to sprawa luzowania ilościowego, ani boom napędzany algorytmami, ale efekt staromodnego wzrostu zysków spółek giełdowych. Mediana tych wzrostów w pierwszym kwartale wyniosła 120 proc. licząc rok do roku, a w drugim aż 130 proc. - mówi Maciej Wojtal, założyciel i szef inwestycji (CIO) Amtelon Capital, jednego z pierwszych w świecie zachodu funduszy inwestujących na giełdzie w Teheranie. Giełda w Iranie Fot.: Materiały zewnętrzne A początek roku nie wyglądał optymistycznie. Po ubiegłorocznym przywróceniu sankcji handlowych przez Donalda Trumpa, który zerwał porozumienie atomowe wypracowane przez Baracka Obamę, giełda zaczęła szybko iść w dół. Także nowy rok zaczęła od nurkowanie do niemal 20 proc. W biznesie trwało szukanie nowych możliwości sprzedaży zagranicznej bez udziału zachodnich instytucji finansowych i logistycznych. Irańczycy zaczęli odbudowywać eksport przy wsparciu własnych firm. Dla utrzymania klientów z takich krajów jak Chiny czy Indie trzeba trzeba było jednak też spuścić nieco z ceny. Jako remedium na tak niekorzystny obrót spraw bank centralny zdecydował się więc na dewaluację riala - jednego sierpniowego dnia ubiegłego roku kurs Euro właściwie się podwoił. To wzmocniło eksporterów, ale pognębiło firmy, które importowały towary oraz materiały do produkcji. Koszty skoczyły, co napędziło też inflację, która w kwietniu tego roku przebiła 50 proc. Maciej Wojtal z Amtelonu już w styczniu uspokajał jednak, że to nie pierwszy taki wstrząs dla Iranu. Poprzedni okres nawet jeszcze większej dewaluacji Riala, który miał miejsce w 2012 roku, wręcz nakręcił wiele firm, a zyski rosły jeszcze bardziej niż przychody - tak było w branży kosmetycznej gdzie w dwa lata przychody wzrosły czterokrotnie, a zyski siedmiokrotnie. Wiązało się to z tym, że skok cen produktów importowanych spowodował, iż nie wytrzymały one konkurencji z wyrobami miejscowymi. Rzeczywiście, każdy kto odwiedzi wyjątkowo rzadką, nawet w Teheranie, instytucję jaką jest supermarket zauważy półki obłożone ogromną ilości rodzimych produktów, które starają się naśladować to co robią największe globalne koncerny. Podobny schemat występuje w wielu segmentach rynku: np. producenci opon, w jednej chwili, cenowo zaczęli bić na głowę nawet Chińczyków. Ostatecznie osłabienie Riala bardzo silnie wzmacnia też eksporterów, zwłaszcza tych którzy nie znaleźli się na amerykańskiej liście sektorów obłożonych embargiem, takich jak producenci żywności czy farmaceutyków. Taki scenariusz zaczął się także powtarzać w tym roku. Do góry wystrzeliły spółki z bardzo różnych branż, poczynając od górnictwa, przemysłu papierniczy, kosmetycznego, które już w pierwszym kwartale pokazały, że w ciągu roku były w stanie podwoić biznes. Są też rzecz jasna wielcy przegrani jak producenci, aut którzy bazują na surowcach importowanych. Niemniej tylko w pierwszym kwartale średnio sprzedaż spółek giełdowych wzrosła o 21 proc., a zyski o 34 proc., co potwierdziło regułę iż w takich sytuacjach znacząco wzrasta dochodowość firm. Giełda w Iranie Fot.: źródła zewnętrzne Inwestorzy symptomy poprawy wyczuli znacznie wcześniej i odbicie na giełdzie przyszło już pod koniec stycznia. Od tego czasu zaczął się niemal nieprzerwany rajd w górę, który we wrześniu rynek kapitałowy doprowadził do poziomu o 73,5 proc. wyższego od tego z początku roku (licząc w dolarach). Teherańska giełda pokazał więc swoją siłę, dlatego że bardzo niewielkim stopniu bazuje na spółka paliwowych, czy nawet szerzej surowcowych, najbardziej dotkniętych przez sankcje. Nawet dla całego Iranu jest to w gruncie rzeczy niewielki wycinek gospodarki, który odpowiada zaledwie za 15 proc. PKB (zdecydowana większość bo 53 proc. to usługi, 23 proc. przemysł, a 9 proc. rolnictwo). Na giełdzie wygląda to jeszcze słabiej. Cały przemysł petrochemiczny to ledwie 6 proc. kapitalizacji, co oznacza że plasuje się gdzieś między telekomunikacją (8 proc.), a farmacją (4 proc.) Brak silnej reprezentacji branży paliwowej nie umniejsza przy tym skali irańskiego rynku kapitałowego. Na teherańskiej giełdzie notowanych jest już 600 firm o łącznej kapitalizacji 110 mld dolarów i dziennych obrotach na poziomie 140 mln dolarów Dla porównania 410 polskich spółek notowanych na GPW ma 141 mld dolarów, a dziennie obraca się tu papierami za 191 mln dolarów. No, a potencjał na przeskoczenie Warszawy Teheran ma bardzo duży. Dziś średni wskaźnik P/E dla spółek notowanych na polskiej giełdzie to 11,5, podczas gdy w Teheranie mimo gwałtownych wzrostów pod koniec sierpnia utrzymywał się na poziomie 6,2 (podobny poziom notowany był w styczniu - dane CEIC Data). Widać więc, że na irańskiej giełdzie po prostu wciąż jest bardzo tanio i to właśnie podstawowy powód dla którego rynek ma za sobą tak bajeczny wzrost. Większość popełniliśmy w ciągu pierwszych 3 dni pobytu, ale spektakularne faux pas zdarzało się nam zaliczyć nawet pod sam koniec wyjazdu do Iranu. Dotyczyły wielu kwestii – od transportu przez politykę i relacje międzyludzkie na pożywieniu skończywszy. Sprawdź jak uniknąć naszego losu. 1. Pierwszy grzech jaki popełniłem to brak wiary godny niewiernego Tomasza. Brak wiary w przewodnik Lonely Planet i te wszystkie blogi, a także opowiedziane w nich historie o wspaniałych ludziach, niezwykłej gościnności i innych przymiotach Irańczyków, które w tzw. pale się nie mieszczą. Też czytasz i nie wierzysz? Nic dziwnego, w końcu Iran do tej pory nie do końca dbał o turystyczny o ile np. Brazylia kojarzy nam się tak: …a Niemcy tak: …to pierwsze skojarzenie z Iranem wygląda mniej więcej tak: Tak, to najbardziej "uśmiechnięte" zdjęcie ajatollaha Chomeiniego w internecie. Poza tym dobry PR Iranowi robią Amerykanie, przez co w naszym odczuciu jest to przynajmniej wylęgarnia całego zła na świecie. I nawet gdy USA próbuje ocieplić wizerunek Iranu, to wychodzi jakoś tak niezręcznie. O, tak jak tutaj: Swoją drogą, to chyba najlepsza początkowa scena w historii kina. Do czego jednak zmierzamy? Zmierzamy do tego, że jadąc do Iranu musisz porzucić uprzedzenia i nie dziwić się absolutnie niczemu, co zobaczysz. A zdziwień będzie sporo. 2. Grzech językowy i taka sama rada, jaką daliśmy przy okazji tekstu o Rumunii (polecamy, jest równie mało zabawny jak ten!). Zapomnij o tym, że płynnie posługujesz się angielskim, bo twoje CAE i inne certyfikaty na nic tu się nie przydadzą. W cenie jest za to basic english, czyli jak najmniej wyrazów, jak najwięcej bezokoliczników i jak najmniej angielski akcent. Badania naukowe na reprezentatywnej próbie wskazują, że największą szansę na odpowiedź będziesz miał zaczynając zdanie od „Sorri Mister” połączonego z intensywną gestykulacją. A to oznacza, że w Iranie najlepiej odnaleźliby się moi teściowe, którzy w języku starocerkiewnoangielskim legitymują się posiadaniem czarnych pasów. 3. Z drugiej strony teść mógłby niezbyt długo cieszyć się w Iranie towarzyską estymą (a z racji bujnych wąsów idealnie wtopiłby się w tłum) z prozaicznego powodu, jakim jest nadużywanie zwrotu: „Iran? Po co jedziecie do tych Arabów?!?” Pamiętaj: Irańczycy to nie Arabowie, a mówiąc tak, pakujesz się w niechybne kłopoty. 4. Co płynnym ruchem prowadzi nas do kolejnego punktu: kiedy powiedzieć rodzinie i bliskim o tym, że jedziemy do Iranu? Optymalny termin to 2 tygodnie przed wyjazdem – minimalizuje to liczbę tekstów o braku odpowiedzialności i jechaniu na pewną śmierć. Oczywiście pod warunkiem, że w tzw. międzyczasie spontaniczna studencka demonstracja w Teheranie nie podpali przypadkiem czyjejś ambasady. Naprawdę, mogliście poczekać aż wyjedziemy… 5. Brak znajomości języka angielskiego absolutnie nie zniechęca miejscowych do interakcji z tobą. A już zwłaszcza, gdy prosisz ich o pomoc. Choćby skały srały, zawezmą się i pomogą. A jeśli nie będą w stanie cię zrozumieć, to wezwą do pomocy sąsiada albo kilkunastu przechodniów. Nie martw się, dacie radę. 6. Ale gwoli sprawiedliwości: to nie jest tak, że w Iranie angielski jest w ogóle nieobecny. Po angielsku dość sprawnie śmigają irańskie gimbusy, Irańczycy stworzyli nawet swoje własne TVN24, w którym po angielsku prezentują swoją wersję „całej prawdy całą dobę”. Że będzie zabawnie, widać już po serwisie informacyjnym. Wiadomości kolejno odlicz: Izrael znowu gnębi Palestyńczyków Arabia Saudyjska znienacka atakuje Jemen (po ostatnich napięciach Arabii Saudyjskiej poświęca się tutaj duuużo czasu antenowego) Stany Zjednoczone znowu knują jak zdestabilizować sytuację na Bliskim Wschodzie ..i znowu potajemnie dozbrajają Izrael …a Arabia Saudyjska dozbraja się sama, by zabijać bezbronne jemeńskie dzieci sporo dzieje się też w Europie. Strajki rolników we Francji, strajki nauczycieli w Danii, strajki torreadorów w Hiszpanii, a Grecja to jeden wielki jest za to o Wielkiej Brytanii, ale tylko dlatego, że ma ona swój osobny cotygodniowy program, w którym przedstawia się (cytat dosłowny) „kolejne dowody na rasizm, nietolerancję i ksenofobię w stosunku do muzułmanów zamieszkujących Wyspy Brytyjskie). Fajnych programów w Press TV jest zresztą więcej. Mają tu na przykład swoje „Szkło kontaktowe”… …a jako korespondenta zatrudnili Borata. Jakshemash? 7. A skoro już jesteśmy przy języku, to raczej trzymaj go za zębami w temacie polityki. A przynajmniej w stosunku do nowo poznanych osób. I lepiej zdaj sobie sprawę z tego, że przeciętny Irańczyk, którego zapytasz: „What do you think about the end of sanctions?? You must be happy, right?” zrozumie z niego tylko słowo „Sanctions” i pewnie solidnie się wnerwi. Nasz zaprzyjaźniony Irańczyk z Kom na tak postawione pytanie odpowiedział smutno: „Sanctions? Happy? Mister, not happy!” i przez chwilę myślałem, że nasza braterska zawarta 3 minuty wcześniej przyjaźń szybko się zakończy. Na nasze nieszczęście (spokojnie, jeszcze o tym napiszemy) nasz Irańczyk postanowił darować mi to delikatne faux pas. 8. Aczkolwiek jak już chwilę z Irańczykiem pogadasz to wiedz, że jeśli już żartować i okazywać lekko cyniczny i żartobliwy dystans do polityki, to lepiej nie kręcić beki z ajatollaha Chomeiniego, dość swobodnie można za to żartować z byłego prezydenta Ahmadineżada. Pan Mahmud okazał się takim hardkorem, że popchnął Iran w stronę sankcji i jeszcze większej izolacji. Ale czy może być inaczej w przypadku gościa, który gdzieś tam mimochodem przebąkuje coś o zmieceniu z powierzchni ziemi Izraela, a potem się dziwi, że skąd to całe oburzenie? Nie wiem, może to dlatego, że każdy mówiący w tym kraju trochę po angielsku to już liberał, ale kogo nie spytać, każdy na hasło Mahmud złorzeczy, zrezygnowany macha ręką albo próbuje opowiedzieć średnio przetłumaczalny na angielski żart. Nie do końca czaimy kontekst, ale to coś w stylu „a twoja stara głosowała na Ahmadineżada”. W każdym razie w farsi podobno boki zrywać. Dlatego zamiast żartu proponujemy ten jakże uroczy muzyczny akcent. 9. Przy gestykulacji pamiętaj, by nie używać charakterystycznego kciuka w górę oznaczającego „Ok”. Lonely Planet podaje, że dla Irańczyków ten symbol oznacza coś między „odpiernicz się”, „kij ci w oko”, a „Arab ci na imię”. Rada LP była dobra, ale cholernie ciężko było mi się do niej dostosować, bo podnoszenie przeze mnie do góry kciuka okazało się czymś w rodzaju odruchu bezwarunkowego. I to takiego, który wyćwiczyłem przez lata używania starocerkiewnoangielskiego basic english – sorry mista, yes mista, no mista, is ok, mista? I na koniec kciuk w górę jako symbol udanie zakończonej rozmowy, transakcji lub czegokolwiek innego. A tutaj…no, masakra. Zwłaszcza, że to kraj, gdzie siłą rzeczy większość informacji na temat przemieszczania się etc. musisz zdobywać poprzez kontakt z miejscowymi. I zwykle nie było to łatwe, ale jak już jakimś cudem się udało, to człowiekowi z poczucia ulgi sam jakoś tak się do góry kciuk uno…nosz kur**. Nie pomagało nic – po próbie sklejenia kciuka z palcem wskazującym wyglądałem jak papież. Inne rozwiązania też nie zdawały rezultatu. Zwykle to wyglądało tak, że zaczynałem unosić kciuk po czym słyszałem charakterystyczny plask ręki o czoło – to Iza robiła facepalma. I momentalnie zaciskałem kciuk w ręku, co wyglądało jeszcze gorzej – jakbym ich zagrzewał do boju albo co gorsza, wygrażał pięścią. Na szczęście żaden Irańczyk nie spojrzał na mnie dziwnie, a po pierwszym dniu prawie się oduczyłem. Ostatecznie wszelkie obawy w kwestii kciuka rozwiała Shirin – wspaniała dziewczyna, która gościła nas w Kerman i o której niedługo napiszemy tutaj znacznie więcej. Okazało się, że do niedawna kciuk był faktycznie dość obraźliwym symbolem, jednak wszystko zmieniło się wraz z nastaniem Facebooka. Tak, tego samego Facebooka, który jest nielegalny w Iranie, ale miliony młodych Irańczyków dzięki różnej maści VPN-om mają to gdzieś. I lajkują jak leci, a to przyczyniło się do demitologizacji kciuka. Chociaż Shirin od razu dodaje, że kciuk jest ok tylko dla młodych, bo starsi ciągle miewają z tym problem. 10. A skoro już jesteśmy przy Facebooku, to pamiętaj, że internet w Iranie jest dość mocno cenzurowany – bez VPN-a oprócz Fejsa nie połączysz się też z Twitterem, zablokowany będzie też prawie każdy z dużych portali informacyjnych (Gazeta, Onet, WP etc.), a z globalnych serwisów zostają ci tylko Instagram i WhatsApp. Dla jednych to tragedia, dla mnie to absolutnie świetna informacja, bo dwutygodniowy detoks od polskiej polityki zrobił mi świetnie. Chociaż skłamałbym pisząc, że nie byłem ciekaw „czo ten Duda”, więc czasem sobie szukałem tego i owego. Szybko jednak przestałem, gdy okazało się, że jedynym mainstreamowym portalem dostępnym bez blokady w Iranie jest 11. Uważaj, co mówisz o USA albo Izraelu. Najlepiej nie mów nic. Swoją drogą czas na anegdotkę – jeden z teherańskich hoteli, które przeglądaliśmy jeszcze w Polsce ma na swojej stronie internetowej autentycznie uroczą adnotację po angielsku, która brzmi mniej więcej tak: „Witaj, drogi przybyszu! Bardzo się cieszymy, że jesteś w Iranie i postaramy się, aby twój pobyt w naszym kraju upłynął pod znakiem szczęścia i bez żadnych problemów. Oczywiście, o ile nie jesteś obywatelem Izraela ani USA 😉”. Poważnie, dali na koniec uśmieszek 🙂 Czemu o tym piszę? Bo niezręczność może wypłynąć w każdym, najmniej spodziewanym momencie. Oto nasz przykład: stoimy sobie w sklepie odzieżowym i miło sobie rozmawiamy z młodą dziewczyną i chłopakiem (najpewniej parą). Dziewczyna okazała się zresztą bardzo pomocna, bo w naszych negocjacjach z panią sklepikarką pełniła rolę pośredniczki. A kiedy Iza już wybrała sobie ciuszek i poszła mierzyć, zaczęła się typowa gadka szmatka. I z pozoru niewinne pytanie. – Co jeszcze chcecie zobaczyć w Teheranie? – Nooo…na przykład Espionage Den. – Eee, co to takiego? – Ambasada USA – odpowiadam pewnie. – Ale jak to? – dziewczyna wygląda na zdziwioną. – Ano takto. Ambasada USA przy stacji metra Ta… – zaczynam. – My friend, posłuchaj mnie. W tym kraju nie ma i nigdy nie będzie ambasady USA – do rozmowy nagle włącza się dość donośnie dotąd milczący chłopak mojej rozmówczyni. – …leghani – kończę nazwę stacji metra. – Oczywiście, chodzi mi o byłą ambasadę. – Aaaa, Taleghani. Okej, okej – dziewczyna uśmiecha się i posyła porozumiewawcze spojrzenie chłopakowi, który dalej patrzy na mnie trochę wilkiem. 12. Pamiętaj – Irańczycy to najbardziej uprzejmi, życzliwi i bezinteresowni ludzie na świecie. Ale pamiętaj też, że nie dotyczy to taksówkarzy – ci są na całym świecie identyczni i stanowią osobny podgatunek człowieka. Repertuar ich zagrań jest bogaty – potrafią cię otoczyć w piętnastu chłopa i nie dadzą chwili spokoju, żebyś choćby znalazł nazwę tego cholernego hotelu, do którego chcesz jechać. Ale potrafią też pociągnąć za plecak, kiedy na przykład spieszysz się na odjeżdżający właśnie autobus. 13. Ale to tylko pojedyncze przypadki, więc się nie zniechęcaj. Zniechęcać się nie możesz, bo w Iranie trzeba się polubić z taksówkarzami. Takie małżeństwo z rozsądku bardzo ci się opłaci, bo taksówki w tym kraju są śmiesznie tanie. Zresztą – nawet gdyby nie były tanie, to i tak pewnie trzeba by z nich korzystać, bo w Iranie większość terminali autobusowych/dworców kolejowych znajduje się na przedmieściach lub w najlepszym razie w pewnym oddaleniu od centrum miasta. A to oznacza, że w przypadku mniejszych miast trzeba wysupłać te 5 tomanów (1,5 dolara), a w miastach większych jak Isfahan nawet i 10. Droższy jest tylko Teheran, ale też nie są to nie wiadomo jak wysokie stawki. 14. Wiza – sprawa najważniejsza, bo bez niej nie wjedziesz do Iranu. Zdecydowaliśmy się wyrobić ją na lotnisku i chyba trochę żałujemy. Bo niby wszystko można załatwić od ręki, ale z drugiej strony – od pojawienia się przy okienku do uzyskania pieczątek i przejścia wszelkich kontroli minęły ponad 4 godziny. Że niby spoko? Tak, ale samolot wylądował na lotnisku w Teheranie po 1 w nocy, a terminal opuściliśmy dopiero po 5. Niby spoko, ale z rezolutną dwulatką to tym bardziej nie jest zabawne. No właśnie – nie myśl sobie, że skoro twój samolot ląduje na uświęconej krwią szachidów ziemi w środku nocy, to będziesz miał lotnisko tylko dla siebie. Przeciwnie – od 2-3 do 6 rano samolotów ląduje tu od cholery, a w terminalu panuje ruch jak w ulu. Powód jest prosty – lotnisko w Teheranie jest stosunkowo małe i nie wyrabia, dlatego działa praktycznie 24/7. Reasumując: jeśli masz taką możliwość, to rozważ wyrobienie sobie wizy np. w ambasadzie. Tam też podobno są jaja (mailowe ponaglanie, zwlekają do ostatniej chwili), ale przynajmniej na lotnisku obędzie się bez stresu i nerwów. 15. Ubezpieczenie – jeśli decydujesz się na wyrobienie wizy na lotnisku, to istnieje baaaardzo duża szansa, że twoja polisa „na cały świat”, którą przywiozłeś sobie z Polski będzie mogła ci posłużyć co najwyżej jako środek do podcierania się (a i to tylko, jeśli wydrukowałeś ją sobie na odpowiednio miękkim papierze). Nieważne, co mówi miła pani konsultantka na infolinii albo pan agent wymuskany siedzący przy lakierowanym biurku. Tak, tak, ważna na Iran, oczywiście. A tu klops. Pan ze stoiska zatwierdzającego odrzucił WSZYSTKIE polisy składane przez pasażerów naszego lotu, którzy wyrabiali wizy na lotnisku. Czemu? Bo sankcje, panie. Bo Europa nie lubi Iranu i dlatego Iran nie akceptuje europejskich polis. I podziękuj pan Europie, panie Piotrowski. A teraz grzecznie wypełnij pan wniosek o irańską polisę, wpłać pan 15 euro od osoby i szerokości, bo inaczej pana do Iranu nie wpuścimy. Właściwie to za tymi europejskimi polisami to trudno trafić, bo doszły nas głosy, że w innych samolotach były z kolei akceptowane. Z drugiej strony słyszeliśmy, że są akceptowane tylko, gdy aplikujesz o wizę w ambasadzie. Wydaje się więc, że wszystko zależy od dobrego humoru pana urzędnika, który zazwyczaj pewnie w dobrym nastroju nie jest. To znaczy wróć – panowie w okienkach mają chyba jednak niezły ubaw groźnie pokrzykując na turystów, rzucając w nich paszportami i kierując naprzemiennie z jednego okienka do drugiego (co jest dość zabawne, bo okienka są w sumie tylko trzy). 16. Kolejna kluczowa sprawa – jeśli już z jakichś powodów musisz odrobinę nagiąć prawdę w swoim wniosku wizowym, to trzymaj się tej wersji przez cały wyjazd i najlepiej wymyśl sobie jakąś backgroundową historię, w której odpowiesz na wszelkie ewentualne pytania. Czemu mielibyście kłamać? Ot, choćby jeśli jesteś dziennikarzem – i wpiszesz to we wniosku – to otrzymanie standardowej wizy turystycznej jest mocno utrudnione, by nie rzec, że wręcz niemożliwe. 17. Wypuścili cię z lotniska? Gratulacje. To teraz…nie jedź do Teheranu tylko od razu gdzieś na południe – do Kom, Kaszan albo jeszcze gdzieś indziej. Czemu tak? Bo pierwsza doba w Iranie będzie trudna – ze względu na różnice kulturowe, dziwny system walutowy i ogólny brak zrozumienia. I o wiele lepiej jest przeżyć tę adaptacyjną dobę w niewielkiej i prawie przytulnej mieścinie typu Kaszan niż w 8-milionowej metropolii pełnej korków, spalin, pierdolniętych kierowców i gdzie w centrum miasta często trzeba spacerować 20-30 minut, by znaleźć sklep spożywczy lub restaurację. Do Teheranu możecie sobie podjechać na koniec, tuż przed odlotem… 18. …aczkolwiek pamiętaj, że z centrum Teheranu nie da się dojechać na lotnisko transportem publicznym. Owszem, są jakieś busiki z przedmieść, ale logistycznie wygląda to na tak żmudną wyprawę (bo nie wiadomo nawet, według jakiego rozkładu jeżdżą), że lepiej już pewnie będzie wziąć taksówkę (koszt minimum 20 dol. aczkolwiek to 60 kilometrów i prawie godzina drogi). Co ciekawe, dużo lepszy dojazd na lotnisko jest z oddalonego o ponad 400 km Esfahanu, z którego co pół godziny – godzinę kursują regularne autobusy dowożącą pasażerów pod sam terminal. Sami widzicie, wybór logistyki jest w tym przypadku dość trudny. 19. Nie przejmuj się tym, że na początku nic nie zrozumiesz z irańskiego systemu walutowego. Że niby są riale, ale nikt nie podaje cen w rialach tylko w tomanach. I to nie na jeden, ale na dwa sposoby. Nie przejmuj się i daj sobie maksymalnie 2 dni – po tym czasie złapiesz cały system. 20. Tym bardziej, że dla samych Irańczyków to nie jest łatwy system. Tzn. inaczej – jest łatwy, gdy kupującym jest inny Irańczyk i wszystko przelicza się na tomany. Ale gdy zamiast tomana staje przed sklepikarzem tuman-turysta, który w dodatku po persku ani be ani me, tylko szwargocze coś po angielsku i jeszcze każe sobie wszystko przeliczać na riale pojawia się problem. W ten sposób kilku sklepikarzy pomyliło się i co zabawne, na naszą korzyść. Zwykle zwracaliśmy im uwagę, ale raz dopiero w hotelu spostrzegliśmy, że za 2 porcje lodów…dostaliśmy 5 tomanów dopłaty. 21. Jeszcze a'propos cen – sklepikarze co do zasady na pewno cię nie oszukają. Mało tego, choć nie znają słowa po angielsku, cierpliwie spróbują ci wyjaśnić różnicę między rialem a tomanem. Aczkolwiek nie kupujcie nic w kiosku w Teheranie przy pałacu Golestan. Jestem przekonany, że za małą butelkę wody zapłaciłem chujkowi 100 tys. riali (nie miałem drobniej), a jako resztę dostałem ledwie piątaka. W ten sposób stałem się dumnym posiadaczem półlitrowej butelki wartej jakieś 10 zł. 22. A skoro już jesteśmy przy sklepach – NEGOCJUJ! Zawsze i wszędzie. Ale pamiętaj, że Iran to nie Turcja czy Maroko, gdzie praktyka targowania się jest nieodłączną częścią zakupów. Irańczycy niechętnie dają rabaty. Jeden ze sprzedawców powiedział, że to taka ich lokalna kupiecka cecha. Otóż perscy sklepikarze (podobnie jak pozostali Irańczycy) są uczciwi z natury, więc cena, którą widzisz na wywieszce jest dobra dla obu stron i nie służy oskubaniu nikogo. Jest w tym trochę prawdy (ale tylko trochę), bo często ceny są rodem z kosmosu. Weźmy moich ulubionych taksówkarzy. Jesteśmy w Bam (twierdza jest absolutnie warta zobaczenia, polecamy!), po 11 zięć właściciela naszego hostelu wiezie nas na przystanek zlokalizowany przy głównym skrzyżowaniu. Oczywiście od razu rzuca się na nas taksówkarska mafia – na szczęście jest z nami zięć, który po szybkiej rozmowie oznajmia nam, że najbliższym autobus do Kerman jest dopiero za 4 godziny. I że w tej sytuacji któryś z panów chętnie nas podwiezie. Za ile? Wyjściowa cena to 40 dolarów! Poprosiłem naszego tłumacza, żeby wyjaśnił panom, że chyba ochujeli. Nie wiem czy przetłumaczył wiernie, w każdym razie rozpoczął negocjacje, w wyniku których cena spadła do 300 tomanów, czyli nieco ponad 8 dolarów. 23. Tak jak pisało mądrzejsze koleżeństwo – pieniążków nie wymieniamy w banku tylko w kantorach, ewentualnie u cinkciarzy jak nas przypili albo kantor zamknięty (bo np. piątek). I zasadniczo lepiej wymienić więcej niż mniej. Tak się bowiem złożyło, że od kilku tygodni w związku ze zniesieniem sankcji dolar gwałtownie słabnie, a rial się umacnia i różnica w kursie na początku i na końcu waszego wyjazdu może być znacząca. 24. Jeśli gdzieś w zaskórniakach znaleźliście dolary z tzw. małą główką (czyli starej serii) to albo nie bierzcie ich do Iranu albo czym prędzej spróbujcie wymienić na nowe w Polsce – te z „dużą głową”. W Iranie będzie wam cholernie ciężko wymienić stare dolary – nam zaplątała się do wyjazdowej gotówki jedna taka 100-dolarówka, którą dostaliśmy w podróżnym prezencie pod choinkę. Efekt był taki, że udało się dopiero w trzecim kantorze i to po znacznie niższym kursie niż ten rynkowy. Gdzieś tak o 10 procent niższym. 25. Wśród grzechów głównych znajduje się obżarstwo (a przynajmniej tak mi się wydaje. Kurde, tak dawno było bierzmowanie), jednak w temacie jedzenia dopuściliśmy się raczej grzechu zaniechania. Bo żeby zjeść, najpierw trzeba znaleźć restaurację, a w niektórych miastach jest to prawdziwe wyzwanie (tylko zaznaczamy: chodzi nam o prawdziwą knajpę, nie o budkę z kebabem). Nawet w centrum cholernego Teheranu są miejsca, gdzie w promieniu 30 minut spacerem trudno o jakikolwiek lokal. Ale o jedzeniu pisała już Monika, dlatego my skupimy się na słodyczach, gdzie rzeczone zaniechanie nastąpiło. Naszym największym grzechem było to, że dopiero ostatniego dnia odkryliśmy lody szafranowe. Wcześniej raczyliśmy się przede wszystkim tzw. zoolbia barnieh, czyli głęboko smażonymi hmmm…pączkopodobnymi produktami z szafranem, które z wyglądu przypominają trochę hiszpańskie churrosy. Gdyby ktoś chciał spróbować swoich sił, służymy filmikiem: 26. Na koniec nie grzech, ale kluczowa porada pod tytułem: Jak zdobyć sympatię Irańczyka? Zasadniczo nie trzeba się starać, bo wystarczy, że jesteś jaki jesteś: kompletnie bezradny, bez znajomości języka, gadający po angielsku. Aż chce się podejść i przytulić. A przynajmniej zadać sakramentalne pytanie: „Where are you from?” i po usłyszeniu odpowiedzi „Lachestan” (taki mały gest, a robi mega pozytywne wrażenie na miejscowych) rzucają „Welcome to my country”. Ale prawdziwą sympatię zdobędziesz, gdy pokażesz Irańczykowi, że wiesz o jego kraju coś więcej niż zlepek haseł Chomeini, ISIS, broń atomowa i terroryzm. Od czego więc zacząć? Jeśli czytaliście Wesołowskiego, możecie chcieć spróbować z Hafezem. To słynny romantyczny irański poeta, którego dzieła według „Lonely Planet” ma w swoim domu każda irańska rodzina. Ale jakoś tak mi się nie składa dyskutować o poezji z irańskim taksówkarzem, tak jak z panem Mietkiem z Ele Taxi nie będę raczej dyskutował o Miłoszu, Pawlikowskiej ani nowym tomiku Norwida (chyba, że sytuacja ma miejsce w Krakowie). Jak dowiedliśmy wyżej, wykreślić musimy też politykę, ale tu sprawa jest równie prosta jak w Polsce – nigdy nie wiesz, kiedy podchmielony wujek na rodzinnej imprezie uruchomi pijacką tyradę o tym, że „te kurwy z Sejmu to by powiesił wszystkie”. Wujek z Iranu co prawda nie pije, ale może prezentować równie kompleksowy zestaw zachowań. A skoro nie o poezji i nie o polityce, to o czym z nimi gadać? Najprostszym spoiwem łączącym nasze narody jest oczywiście sport. I nie, nie piłka nożna (chociaż kojarzą Lewandowskiego, Krychowiaka i spółkę), tylko siatkówka. Irańczycy dobrze kojarzą naszych mistrzów, a co bardziej złośliwi przypominają nawet, że niedawno w Teheranie złoili nam skórę. A dla prawdziwych koneserów chcących roztapiać serce irańskich mężczyzn mam smaczek o levelu hard. Oto trzy magiczne nazwiska: Kharimi, Mahdavikia i przede wszystkim Ali Daei. Opłacało się przez lata oglądać skróty Bundesligi, by widzieć te wszystkie uśmiechy na perskich buziach. PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI! Translate / PrzetłumaczZostań stałym czytelnikiem Wpisz swój adres email i ciesz się nowymi treściami Join 15 267 other subscribers Email Address Archiwum Archiwum Śledź Wojażera Facebook Instagram Waluta Walutą obowiązującą w Iranie jest 1 Rial (100 dinarów). W handlu używa się również jednostki zwanej o nazwie ‘toman’, która równa jest 10 rialom. W obiegu dostępne są monety: 50, 100, 250, 500 riali oraz banknoty o nominałach: 100, 200, 500, 1000, 2000, 5000, 10000, 20000, 50000 ceny Obiad – ok. 10 PLN Papierosy – ok. 3 PLN Woda mineralna (duża butelka) – ok. 2 PLN Chleb – ok. 2 PLN Bilet autobusowy – ok. 2 PLN Piwo alkoholowe (tylko ‘czarny rynek’) – ok. 40 PLNKorzystanie z bankomatów Turyści, którzy posiadają karty kredytowe wystawione poza Iranem nie skorzystają z nich. Bankomaty dostępne są w największych miastach, jednak żadne z kart typu Visa, Maestro, MasterCard nie będą z gotówki Gotówka jest głównym środkiem płatniczym dla turystów przybywających do Iranu. Powszechne jest zawyżanie cen przez lokalną ludność (dot. hoteli i usług). W niektórych miejscach zgodnie z przepisami irańskimi, ceny dla obcokrajowców są znacznie najlepiej mieć walutę? Będąc w Iranie, najwygodniej posługiwać się lokalną walutą. Warto mieć również przy sobie dolary czy euro. W razie potrzeby można wymienić pieniądze w warto kupić w Iranie? Podróżując po Iranie z pewnością niejednokrotnie natkniemy się na bazary, na których znaleźć można bardzo wiele ciekawych przedmiotów. Z pewnością ktoś będzie chciał nam sprzedać dywan, miniaturowe naczynia czy wełniane ubrania (regiony górskie). Warto kupić oryginalne przyprawy, fajkę wodną czy jakiś element garderoby oraz tkaniny. Powszechne są również pamiątki wyprodukowane w Chinach.

ceny w iranie 2019