What is the translation of "half an hour" in Polish? "half an hour" in Polish. Context sentences. Contextual examples of "half an hour" in Polish. These sentences come from external sources and may not be accurate. bab.la is not responsible for their content. Okres ten powinien być możliwie jak najkrótszy, nie krótszy jednak niż pół godziny. Share. Na początku listopada 2012 opublikowałem recenzję czytnika Trekstor Pyrus autorstwa Jarosława Drożdżewskiego. Teraz dostałem jej uzupełnienie. Na samym końcu mój komentarz. Od mojej recenzji „Pyrka” minęło już trochę czasu, a dokładniej ponad trzy miesiące. Są to też moje pierwsze miesiące z czytnikiem w ogóle. Najnowsze informacje ze świata kultury w każdy wtorek na Twojej skrzynce mailowej! Księgarnia NCK. Książki, płyty, gry i nie tylko Zajrzyj do księgarni internetowej NCK! Sprawdź. Narodowe Centrum Kultury. ul. Płocka 13 01-231 Warszawa. tel : 22 21 00 100 fax : 22 21 00 101. Składniki: 2 szklanki mąki. pół szkalnki cukru. 3 niezbyt płaskie łyżeczki proszku do pieczenia. 2 łyżki kakao. tabliczka najtańszej czekolady pokrojonej w kosteczkę pół na pół cm. pół szklanki oleju. 1 jajko. szklanka mleka. y media – i pół; menos cuarto – za kwadrans; Przykłady: 12:00 – Son las doce en punto. 12:05 – Son las doce y cinco. 12:10 – Son las doce y diez. 12:15 – Son las doce y cuarto. 12:20 – Son las doce y veinte. 12:25 – Son las doce y veinticinco. 12:30 – Son las doce y media. 12:35 – Son la una menos veinticinco 12:40

Piłkarze Legii dziś zagrają czwarty już sparing na zgrupowaniu w Turcji. Mecz ze Spartakiem Trnawa miał się rozpocząć o godzinie 16. jednak w ostatniej chwili ustalono, że sędzia zacznie spotkanie pół godziny wcześniej czyli o godzinie 15:30 czasu polskiego. Zapraszamy na naszą relację na żywo z meczu, zaś po ostatnim gwizdku na pełną relacje, pomeczowe komentarze . Kiedyś można było płacić tylko gotówką. Potem doszła możliwość używania plastikowych kart płatniczych. Dziś tradycyjne karty próbują zastąpić ich cyfrowe odpowiedniki zaszyte w smartfonach. Ale płatność mobilna to nie tylko telefon. Klienci kilku banków mogą już płacić inteligentnymi zegarkami albo opaskami. Jak to działa?Możliwość zapłacenia smartwatchem, czyli inteligentnym zegarkiem, pojawiła się w Polsce mniej więcej rok temu. Ale to nie pierwsza próba wprowadzenia w naszym kraju płatności zegarkami. Pierwsze płacące zegarki pojawiły się ponad 10 lat temu! Nie wierzycie? Sam miałem przyjemność nosić taki zegarek na ręku. Wyciągnąłem go dla Was z szuflady, oto i on:Zobacz również:Święty spokój kierowcy w dobie wysokiej inflacji? Bezcenny. Jak można (spróbować) ograniczyć koszty eksploatacji samochodu? I ile to kosztuje? [NOWOCZEŚNI MOBILNI]Jest plan na wakacje za granicą? Jest też problem: wysokie ceny i słaby złoty. Dwa sposoby, by nie dać się złapać w sidła kursowe [MOŻNA SPRYTNIEJ]Cyberbezpieczeństwo w bankach: technologie przyszłości. Jak zmieni się świat bankowości? [BANK NOWOŚCI]Funkcje? Trzy: wskazywanie godziny, daty (dzień miesiąca) i możliwość zapłacenia. Jak to działało? Zegarek ma kieszeń na mikroprocesor, dokładnie taki sam, jaki umieszczony jest w kartach płatniczych. Zegarek pełnił po prostu funkcję karty prepaid. Żeby zapłacić zegarkiem (można było tylko zbliżeniowo), wcześniej należało zasilić konto tamte zegarki czy bransoletki z chipem w środku się nie przyjęły? Bankowcy, z którymi rozmawiałem, zrzucają częściowo winę na zmianę regulacji. Od kilku lat nie można już wydawać anonimowych kart przedpłaconych. Karta musi być przypisana do konkretnej osoby. Ich zdaniem związany z tym brak wygody, ze względu na konieczność rejestracji karty, powstrzymał upowszechnienie się płacących era smartwatchaTeraz płacące zegarki wracają, ale w zupełnie innym stylu. Chodzi o tzw. smartwatche. Wszystkie łączy to, że… wskazują datę i godzinę. Dodatkowe funkcje? To już zależy od wyobraźni projektantów i speców od IT. Są zegarki dla dzieci, sportowców, kierowców… Zegarek może mierzyć tętno, „jakość” snu, być drogową nawigacją, odtwarzaczem muzyki. Są specjalne zegarki dla pilotów, nurków, a nawet dla golfistów, które ułatwiają poruszanie się po polu wzięcie smartwatche mają wśród osób uprawiających sport. Programy do treningów, które do tej pory zaszyte były w smartfonach, teraz można zmieścić w zegarku (kiedyś trzeba było biegać z telefonem).Dodatkowe możliwości daje zegarek sparowany ze smartfonem. Wyświetli np. przychodzącego SMS-a i powiadomienia z portali społecznościowych, np. Facebooka. Jeśli ktoś do nas dzwoni, a nie możemy lub nie chcemy rozmawiać, za pośrednictwem zegarka możemy dyskretnie odrzucić też: Niewykluczone, że w 2019 r. zapłacimy kartą bez PIN-u za większe zakupy. Czy to bezpieczne? Sprawdzamy jak banki zabezpieczają zbliżeniaUmowa z operatorem i odpowiedni zegarekByło do przewidzenia, że prędzej czy później inteligentne zegarki „nauczą się” też płacić. Obecnie w Polsce takie możliwości oferuje dwóch producentów zegarków – firmy Garmin i Fitbit. Zegarkiem można też płacić dzięki usłudze Google Pay, Apple Pay. Do wejścia na polski rynek z podobną usługą szykował się też Samsung, ale ostatecznie postawił na inne też: Masz iPhone’a? Twoje życie od dziś będzie łatwiejsze. W Polsce ruszył Apple Pay! Zapłacisz zbliżeniowo, a zamiast PIN-u – odcisk palcaŻeby zapłacić zegarkiem, muszą być spełnione dwa główne warunki. Pierwszy to umowa banku z operatorem płatności, np. z Garmin Pay czy Google Pay. Tego typu płatności działają na zasadzie tokenizacji. De facto płacimy kartą bankową, ale dane karty zastępowane są losowo wygenerowaną liczbą, czyli nie są zapisywane w zegarku, tylko są zamieniane na specjalny token. W pewnym sensie zegarek udaje więc kartę płatniczą, a transakcje przetwarzane są bez ryzyka ujawnienia wrażliwych danych warunek to odpowiedni model smartzegarka – musi on być wyposażony w odpowiedni system operacyjny oraz moduł NFC, potrzebny do komunikacji zegarka z terminalem płatniczym w podpiąć kartę do zegarka i jak nim potem płacić? Przetestowałem to na zegarku firmy Garmin (vivoactive 3), choć podpinanie kart i płacenie wygląda bardzo podobnie w innych dostępnych w Polsce od tego, że nie każdym zegarkiem da się zapłacić. W przypadku Garmin, opcja płatności dostępna jest jedynie w modelach vivoactive 3/Music, Forerunner 645/Music oraz w seriach zegarków fenix 5 Plus i D2 Delta (to specjalistyczne zegarki dedykowane pilotom). Dlaczego tylko na tych, wyjaśnia Aleksandra Jarosz, reprezentująca firmę Garmin w Polsce.„Usługa Garmin Pay została wprowadzona wraz z premierą smartwatcha vivoactive 3 pod koniec sierpnia 2017 r., a w Polsce Garmin Pay zadebiutowało w marcu 2018 r. w BZ WBK. Od tamtej pory Garmin Pay pojawił się też w nowych wersjach zegarków z pozostałych linii produktowych Garmin, czyli w zegarku dla biegaczy Forerunner 645 i odświeżonej linii multisportowych zegarków fenix. Można się spodziewać, że wraz z premierami następnych modeli, Garmin Pay będzie dostępne w większej liczbie zegarków.”Jednak wybór odpowiedniego (płacącego) modelu to dopiero początek. Żeby móc płacić, trzeba podłączyć jeszcze źródło pieniądza, czyli kartę płatniczą. W przypadku zegarków Garmin taką usługę oferują obecnie tylko cztery banki (Santander Bank, PKO BP, Getin Bank i Nest Bank).Przeczytaj też: Już w tym roku będzie można kupić pierwszą na świecie biżuterię z funkcją płatniczą. Początek nowej rewolucji?Jak sparować kartę bankową z zegarkiem? Trzeba zacząć od pobrania na telefon aplikacji Garmin Connect Mobile, a następnie połączyć zegarek z aplikacją w telefonie. Uprzedzam, że chwilę to może zająć. Następnie w aplikacji wybieramy opcję Garmin Pay. Będziemy musieli utworzyć czterocyfrowy PIN, który będzie strażnikiem naszego cyfrowego krok to dodanie do aplikacji karty płatniczej (lub kilku kart). W tym celu trzeba podać dane zapisane na karcie: numer, datę ważności oraz kod CVV znajdujący się na odwrocie karty. Warunkiem korzystania z usługi jest akceptacja regulaminu. Sparowanie karty z aplikacją Garmin musi jeszcze potwierdzić bank – wydawca karty. Mój bank przesłał mi SMS-em kod, którym autoryzowałem połączenie karty z to – od momentu uruchomienia aplikacji Garmin Connect Mobile do sparowania karty debetowej – zajęło mi jakieś pół godziny (licząc z przejrzeniem regulaminu).Kiedy karta jest już dodana do aplikacji i widzi ją mój zegarek, mogę iść na zakupy. Na „cyferblacie”, czyli ekranie zegarka wybieram ikonę „portfela”, a następnie – jeśli do portfela dodałem więcej niż jedną – kartę, którą chcę zapłacić. Zegarek powinien poprosić mnie o podanie wcześniej ustalonego kodu PIN. Ale nie jest tak, że za każdym razem PIN jest wymagany. Ponoć jeśli nie zdejmę zegarka z ręki i nie wyłączę opcji monitorowania tętna, PIN powinien być aktywny przez 24 do sklepu… Działa!Smartwatch złodziejem życia?Smartwatchem bawiłem się tylko chwilę, a testowałem głównie płatności. Trzeba trochę cierpliwości, żeby okiełznać sam zegarek, a potem połączyć go z aplikacją i kartą płatniczą. Ale gdy mamy to już za sobą, sama płatność przebiega tak szybko, jak dokonywana kartą zbliżeniową. A nawet szybciej, bo nie muszę sięgać do portfela, tylko przykładam nadgarstek do terminala czy to wystarczający powód, żeby zafundować sobie takie cacko? Na taki zegarek trzeba wyłożyć co najmniej 1000 zł, te ze średniej półki kosztują już w granicach 3000 zł. Trzeba też pamiętać, że aby płacić, nie wystarczy samo posiadanie zegarka. Trzeba mieć kartę w banku, który wszedł w zegarkowe też: Mapa dłużników live, czyli apka w smartfonie ostrzeże, że podchodzi do ciebie nierzetelny płatnik. Co dalej? Aż strach: scoring społecznyI chyba trzeba polubić nie tylko płacenie zegarkiem, a przede wszystkim inne funkcje, jakie oferuje smartwatch. Bo – mam wrażenie – inteligentne zegarki jeszcze bardziej przywiązują nas do smartfonów. Telefon czasem udaje nam się odłożyć i choć na chwilę możemy o nim zapomnieć. Zegarek na ręku to prosta droga do symbiozy człowieka z telefonem „24h”. Ale może smartwatch zmienia życie? Posłuchajcie tych, którzy zaryzykowaliJak smartwach może zmienić codzienne życie? W czym pomaga, a co nam zabiera? O podzielenie się swoimi doświadczeniami poprosiłem Kubę Wątora i Pawła Hekmana, którzy mają dłuższy staż ze smartwatchem na ręku (Kuba jest szefem działu „tech” w Wirtualnej Polsce, a Paweł dziennikarzem działu technologie w „Gazecie Wyborczej”). Oto ich refleksje:Kuba, blisko miesiąc ze smartwatchem na rękuOdkąd niecały miesiąc temu założyłem na rękę smartwatcha – Huawei Watch GT – właściwie wcale go z niej nie zdejmuję. Choć w dużej mierze traktuję go jako zabawny gadżet, to jest kilka funkcji przydających się na co tej pory miewałem sytuacje, w których nie słyszałem dzwonka telefonu lub nie czułem wibracji. Smartwatch absolutnie to wyeliminował – wyświetla nie tylko połączenia, ale i wiadomości tekstowe. Nie da się przez niego rozmawiać, ale nie brakuje mi tej funkcji. Chyba dziwnie wyglądałbym, mówiąc do kolei dla zapominalskich zapewne pomocna będzie opcja „przywoływania telefonu”. Gdy go gdzieś zapodziejemy, możemy smartwatchem wezwać go, by zaczął połączeniu z aplikacją w smartfonie, najciekawsze są funkcje dotyczące zdrowia. Smartwatch cały czas bada akcję serca i alarmuje, gdy tętno jest zbyt wysokie. Podejrzeć można również swój sen, co jest bardzo pomocne w jego regulowaniu. Widać, kiedy użytkownik zasnął, kiedy w jakich fazach snu był i kiedy się przebudził. Dodatkowo w aplikacji znajduje się masa wskazówek, jak powinniśmy ma też cały zestaw funkcji pomocnych przy ćwiczeniach fizycznych. Można w nim monitorować różne rodzaje biegania (przełajowe, w terenie, na bieżni etc.), wspinaczkę, jazdę na rowerze czy pływanie. Tych opcji jeszcze nie testowałem, ale jeden z moich redakcyjnych kolegów już od kilku tygodni publikuje w social mediach swe postępy w trenowaniu. Więcej biega, mniej waży, ma lepszą wydolność. I zapewnia, że wszystko to sprawił jego smartwatch. A więc chyba Hekman nosi smartwatcha już blisko pół rokuSmartwatch idealnie sprawdza się chociażby podczas spotkań biznesowych, gdzie wyjmowanie telefonu w trakcie rozmowy nie jest mile widziane. Z zegarkiem takiego problemu nie ma – szybkie zerknięcie wystarczy, by sprawdzić czy wibracja oznacza ważnego maila, który właśnie przyszedł czy liczby lajków na świetnie sprawdza się w roli monitora sprawności fizycznej. Za długo siedzimy przy biurku? Smartwatch zaproponuje proste ćwiczenia. Z kolei krokomierz i wyznaczone przez nas lub producenta minimum dzienne, zachęci do ruszenia na spacer. Jeżeli mamy ochotę na większy wysiłek, zaproponuje również inną aktywność fizyczną: bieganie, jazdę na rowerze, itd. Przy okazji pokazując nasze atutem jest prosta funkcja dla zapominalskich. Zapomnieliśmy, gdzie wylądował telefon? Zegarek pozwoli na jego zlokalizowanie, uruchamiając bardzo głośny dzwonek, nawet jeśli smartfon nie był wcześniej wszystko jest jednak w smartwatchu idealne. Niezbędne jest połączenie bluetooth, które nie pozostaje bez wpływu na baterię telefonu. Sam zegarek też nie posiada największych zasobów mocy i w zależności od częstotliwości i sposobu użytkowania, trzeba go ładować codziennie lub co dwa kwestią jest też uwaga, którą bezustannie przykuwa. Każda wibracja sprawia, że zerkam i sprawdzam, jakie powiadomienie wyskoczyło mi tym razem. Oczywiście notyfikacje można odpowiednio spersonalizować, ale i tak jest to fakt wart fascynowały mnie możliwości monitorowania snu oraz pomiar tętna, ale obie funkcje znudziły mnie po jakimś zatem smartwatch zmienił moje życie? Odrobinę tak. Tym bardziej, że od lat nie nosiłem żadnego zegarka. Ważnym elementem jest też wygląd smartwatcha, który często przypada mi gustu bardziej niż tradycyjny zegarek. Nie zostałem jednak wielkim fanem i nie wyczekuję kolejnych premier tych urządzeń. Ale nie wykluczam, że przy wzroście funkcji i możliwości smartwatcha może to się koniec dodam, że według mnie smartwatche to obecnie gadżety, opcjonalnie – przedłużenie smartfona. Tylko i aż. Ich możliwości z roku na rok rosną, ale cały czas nie proponują niczego nadzwyczajnego. Sam korzystam z zegarka Galaxy Watch 2, który mam sparowany z telefonem tego samego producenta. Nie wiem niestety jak wygląda współpraca z innymi przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!——————————————-Artykuł jest częścią cyklu edukacyjnego „O wygodnym płaceniu, czyli niezbędnik nowoczesnego konsumenta”, którego partnerem merytorycznym jest organizacja płatniczaZdjęcie tytułowe: Wpis na temat Korony Maratonów Polskich chodził mi po głowie od dobrych kilku miesięcy. Systematycznie wyrzucałem go z głowy, ale wracał jak bumerang. W ubiegłą niedzielę startował maraton we Wrocławiu, który zalicza się do wspomnianej korony. Pewne wydarzenia, jakie miały miejsce przed tym maratonem przeważyły szalę za tym, abym napisał swoje zdanie na ten temat. Już na wstępie podkreślam, że nie chcę deprecjonować Twoich osiągnięć, planów, marzeń. Najzwyczajniej w świecie nie czuję klimatu tej inicjatywy. Nie musisz się ze mną zgadzać, ale pamiętaj o wzajemnym szacunku. Nie wszyscy czytelnicy bloga muszą wiedzieć, czym jest Korona Maratonów Polskich, dlatego wyjaśniam: Aby uzyskać tytuł zdobywcy Korony Maratonów Polskich, należy ukończyć pięć maratonów: Maraton w Dębnie, Cracovia Maraton, Wrocław Maraton, Maraton Warszawski, Poznań Maraton – w ciągu 24 miesięcy, licząc od daty pierwszego ukończonego maratonu zgłaszanego we wniosku. Kolejność maratonów jest dowolna. Źródło. Maraton na zaliczenie? Jak widzisz, zdobycie Korony Maratonów wymaga przebiegnięcie pięciu maratonów w dwa lata (2 sezony, 24 miesiące). Zaczynając od Poznania masz pół roku na każdy maraton. Dla ułatwienia pokażę, kiedy rozgrywane są poszczególne maratony: Dębno, kwiecień. Kraków, kwiecień. Wrocław, wrzesień. Warszawa, wrzesień. Poznań, październik. Kolejność jest dowolna i tylko jeden wariant dopuszcza jeden start na pół roku. Obierając inną taktykę musisz przebiec dwa maratony w ciągu miesiąca. Oczywiście znajdą się osoby, które zrobiły koronę w rok, ale w ogóle mi to nie imponuje. Być może dla początkującego biegacza to jest nie do pomyślenia, ale doświadczony zawodnik rozróżnia jakość od ilości. Jeżeli jesteś rozbiegany, to możesz biegać maraton, co weekend. W tym miejscu absolutnie nie przesadzam. Pozostaje pytanie, czy takie działanie ma sens z treningowego i zdrowotnego puntu widzenia? Trudno powiedzieć, ale raczej nie. Moim zdaniem zdobycie Korony Maratonów Polskich to nikły prestiż. Każdy może ją zdobyć, a przez to spada poczucie wyjątkowości. Taki sam medal dostaje zawodnik, co przebiegł pięć maratonów poniżej 3h oraz ten, który zmieścił się w limicie. Po rozmowie z biegaczami mam wrażenie, że największa ekscytacja pojawia się w momencie rozpoczęcia zdobywania korony. Z każdym kolejnym maratonem poziom satysfakcji maleje. Biegacze zapominają o zdrowiu… W tym miejscu chciałbym poruszyć temat presji, jaką wytwarza tytułowa korona. Często jest tak, że biegacz ma przysłowiowy nóż na gardle. Czasem pojawią się pewne nieprzewidziane okoliczności związane z deficytem zdrowia. Nigdy nie zalecam udziału w zawodach w trakcie kontuzji. Niezależnie od dystansu uznaję to za przejaw braku rozsądku, bo zdrowie to najcenniejszy zasób, jakim dysponujemy. Maraton to długi dystans, który bez wątpienia zostawia ślad w każdym organizmie. Sam tego doświadczyłem po Maratonie Lubelskim. Przypominam, że byłem w życiowej formie, a kontuzje omijały mnie szerokim łukiem. W opozycji są biegacze, którzy startują bez przygotowania oraz z deficytem zdrowia. Znam przypadki osób, które podejmowały ryzyko sporego uszczerbku na zdrowiu, a wszystko po to, aby sfinalizować Koronę Maratów Polskich. Otwarcie potępiam takie zachowanie. To czysta głupota. Ogólnie bieganie pięciu maratonów w dwa lata to ogromne ograniczenie własnego potencjału. Nie kryję się z własnym zdaniem. Królewski dystans powinien być wisienką na torcie. Wielu biegaczy nie zdaje sobie z tego sprawy i dobrowolnie się zaczłapują. Wierzę, że w życiu każdego biegacza nadchodzi moment refleksji, w którym pada pytanie: warto było? Jeżeli zacząłeś swoją przygodę z bieganiem od maratonów, to pomogę Ci odpowiedzieć. Z jakościowego punktu widzenia nie warto. Bez tej przygody z pewnością byłbyś w innym biegowym miejscu. Wspomnienia, satysfakcja, przygoda – tego Ci nie zabiorę, to jest Twoje. Jestem zwolennikiem jakości. Wolę biegać jeden na maraton na rok lub co dwa lata. Ważne, żeby progres był zauważalny. Szanuję tych, którzy specjalizują się w maratonach. Jeżeli uwielbiasz przygotowania maratońskie, a sam bieg to Twoje małe święto – rób to. Życie to kwestia wyborów, nie da się mieć wszystkiego. Zauważyłem, że znakiem naszych czasów jest wyścig szczurów. Ludziom nie chce się czekać. Po co biegać pięć maratonów w pięć lat, jak można to zrobić w ciągu 24 miesięcy? Po lawinie komentarzy podkreślam, że główny przekaz tego wpisu jest taki, że wielu biegaczy kończy koronę pod presją czasu i z deficytem zdrowia. Postawa: muszę przebiec, bo mi przepadnie. Jeżeli dla Ciebie ma to jakiś związek z rozsądkiem i przyjemnością to OK. Dla mnie to głupota w najczystszej postaci. Kopnęłam się w rzyć, bardzo polecam! Wiem, co sobie myślisz od razu, Halina, mnie się nie chce nigdzie kopać, daj Ty mnie spokój. Ale Halina, pozwól, że wyjaśnię, żebyśmy się tu dobrze zrozumiały!Nie wiem jak to się dzieje, ale wszystkim nam się zdaje, że na hasło: kopnęłam się w rzyć, od razu przychodzi na myśl ruch, a jak ruch to trzeba natychmiast przebiec maraton, cokolwiek innego się nie liczy, nie jest ważne i w ogóle bez sensu zaczynać, bo wstyd. Jest tak z każdym jednym celem, jaki sobie postawimy. Zdrowe jedzenie? A to na bank nigdy już nie spojrzę nawet na eklerka i będę jak ten królik, tylko sałatki wpieprzać. Czytanie książek? Ale pani, jak, kiedy, bombelki, praca, dom, dwa koty, gdzie, jak? Jak padnę na tę sofę o 21 to nie mam siły na nic oprócz Love Island, Masterchefa i Barw Szczęścia. Schudnąć? No dobra, chcę bardzo, nic dziś nie jadłam, liczy się? Jak to tak po tygodniu na samych jabłkach schudłam tylko pół kilo? Nie to podśmiechujki, ale sama też długo tak miałam. Chcę wszystko na wczoraj, ma być zajebiście najpóźniej od wtorku. Jak coś zaczynam, od razu chcę efektów. Potem moje życie, a raczej moje dzieci i kurczący się ciągle czas te pragnienia i marzenia zweryfikowały. Bo tak zawsze jest! Z każdej strony atakują nas hasełka, że się da, że można, że TO TYLKO KWESTIA PLANU, priorytetów i inne tam takie bzdety. Niestety wszystkie te piękne i ambitne plany nie wytrzymują zderzenia z tak mamy potem ciągły niesmak, bo życie płynie, a my ciągle w tym samym miejscu. Na nic nie mamy czasu i tylko innym zazdrościmy, że znajdują energię i luki na ale w końcu kopnęłam się w rzyć. Doszłam do jednej prawdy objawionej. Ja mam czas. Nie tyle, ile bym chciała go mieć, nie zawsze wtedy, kiedy tego potrzebuję, ale ja mam czas. Wcale nie dlatego, że nic nie robię i się lenię. Wcale nie. Ja mam czas. Wszyscy mają. To bujda na resorach kiedy ktoś mówi, że nie ma czasu na nic, taki slogan. Zrobiłam sobie ćwiczenie i tak jak za każdym razem kiedy zaczynam różne diety, spisuję co jem, tak spisałam sobie co ja codziennie robię, że zajmuje mi tyle liście, obok pracy i zajmowania się dziećmi, znalazło się mnóstwo czynności, które są potrzebne, ale ja jednak niezbyt dobrze je planowałam. Takie zakupy. Można je zrobić raz w tygodniu, jak się usiądzie i zaplanuje. Można zrobić on line, drugim okiem zerkając na serial. No ale bywało, że ja latałam na zakupy codziennie, a bo nam się coś zachciało, a bo chleba brakło, a bo coś to ogromny pożeracz czasu, bo musisz zaplanować, dojechać, kupić, przywieźć, rozpakować. Podobnie jest ze wszystkim. Sprzątanie nie musi zajmować całej soboty, można pracami się podzielić i każdego dnia zrobić coś innego, żeby nie czuć ciężaru zmarnowanego na jechanie na szmacie nie mówię o odpoczywaniu, bo zwyczajnie rzadko to robię. Wcale nie dlatego, że nie mam czasu! Nie robię tego, bo gapię się w głupi serial albo telefon. I wcale się nie relaksuję, bo ktoś mnie irytuje, coś mnie uwiera, czytam bezdennie głupie w taki sposób przyjrzałam się swojemu życiu, zauważyłam, że jeśli cokolwiek chcę osiągnąć, muszę lepiej planować i wykorzystywać okazje, do upchnięcia rzeczy, na których mi naprawdę zależy. Oczywiście zauważyłam wtedy, że mnóstwo czasu zwyczajnie marnuję na rzeczy, które mi nic nie dają, nie poprawiają mi nastroju i niczego mnie nie uczą. Absolutnie nie mam tu na myśli wyjścia do kina, czy wina z przyjaciółką, noł, noł. Mówię o zupełnych wrześniu zrobiłam sobie takie małe ćwiczenie. Spisałam 10 rzeczy, na których najbardziej mi zależy, ale ciągle mi się wydaje, że nie mam na nie czasu, a nawet jak je robię, to szybko o tym zapominam, bo jakoś tak, rzeczy, które miałam ochotę robić był:– relaks (kilka minut kiedy NIC nie robię, absolutnie nic, bez planu)– 30 minut czytania książki (mój sposób to po tym, jak dzieci usną, a my ogarniemy gary itp., siadam na 30 min z książką, zanim włączę tv i zanim sięgnę po telefon)– podcast (marnuję, w stresie i nerwach, przynajmniej 1,5 h dziennie w korkach, postanowiłam czegoś się w tym czasie nauczyć, czegoś się dowiedzieć, posłuchać kogoś fajnego, od czasu, kiedy zaczęłam nie mogę skończyć! Podcasty są doskonałe!!)– spa (mam tu na myśli domowe zabiegi – maskę na twarz, masaż bańką, leżenie na macie, szczotkowanie ciała, olejowanie włosów i tak dalej)– 2 litry wody dziennie– witaminy i suplementy (ciągle zapominam!)– codzienny sport (min. 30 min, bieganie, szybki spacer, rower, pływanie, siłownia, wspinaczka, taniec, ćwiczenia w domu, cokolwiek)– spotkanie z kimś bliskim (raz w tygodniu, nie chodzi o rodzinę).Na tej liście może znaleźć się wszystko to, na czym nam zależy, albo co chcemy zmienić. Na przykład pół godziny bez zakłócaczy. Wieczór bez mediów. Spacer z psem. Zabawa z dzieckiem. Jeden zdrowy posiłek. Posprzątanie jednej szafki. Chodzenie spać przed 11. Pobudka przed domownikami. Nie obgadywanie. Tylko 2 kawy dziennie. Trzymanie się budżetu. Nie podjadanie po 20. 5 min rozciągania po przebudzeniu. 3 angielskie słówka kroki powodują wielkie zmiany. Najgorzej jak nic nie zmienisz, bo wtedy, wiadomo – nic się nie zmieni. Jak posprzątasz jedną szafkę dziennie, wkrótce posprzątasz całą chatę i poczujesz ulgę/zadowolenie/satysfakcję. Jak codziennie będziesz czytać, wkrótce przeczytasz książkę, potem kolejną, a potem ze zdziwieniem zauważysz, że wróciłaś do NAWYKU osobiście wrzesień zaskoczył. Okazało się, że 7h spałam tylko dwa razy (!!), domowe spa robiłam około 4 x w tygodniu, choć nałożenie maski, czy masaż bańką zajmuje przecież dosłownie 5 minut! Usiąść z kawą, nic nie robić tylko poczochrać psa udało mi się… dwa wycieczki do Włoch, codziennie ćwiczyłam, łykałam grzecznie pastyleczki i piłam wodę. Pozostałe rzeczy to raczej tak w kratkę. Zaczęłam październik z małymi modyfikacjami. Kopnęłam się w rzyć i działam!Napisałam ten post, choć wiem, jakie zbiorę za niego komentarze – skąd brać tyle czasu, a gdzie życiowy spontan, a po co tak, komu by się chciało. Mnie to motywuje i dodaje mi skrzydeł, kiedy pod koniec danego dnia widzę, że przynajmniej w tym zakresie pracowałam nad sobą. I jak gówno się wylewa z każdego kąta, przynajmniej mam kontrolę nad tymi kilkoma zagadnieniami. Liczę na to, że z czasem wejdą mi w krew. Jestem mega zmotywowana i każdy dzień zaczynam i kończę z moją „listą dobrych nawyków”. A ponieważ ciąle mnie ktoś pyta skąd i jak znajduję czas na to czy owo – proszę lista to mogą być tylko 3 punkty. Twoja lista może być rozpisana nie na dni, a na tygodnie. Czas znajdziesz, bo jak się chce, to się znajdzie sposób. Pomyśl o tym piciu wody – postaw na biurku litrową butelkę i postaraj się ją wypić w ciągu 2-4 godzin i już masz połowę jednego celu z głowy, a przecież nic Cię to nie kosztowało! Myśl takie listy robię sobie od lat, zawsze wtedy, kiedy wydaje mi się, że mam za dużo na głowie i nic dla siebie. To mi pomaga wykroić czas na rzeczy, które są dla mnie ważne. Dobre nawyki to przecież rzeczy, które robimy regularnie! I jak kopnęłam się w rzyć to zaraz się okazało, że da się. No jasne, że się da!Takie listy nazywają się po angielsku „ bullet journal habit tracker” – inaczej „planer nawyków” – poszukaj w necie podpowiedzi jak taki dzienniczek może wyglądać, albo stwórz coś swojego (można też kupić gotowe). Powodzenia! Na stories (tu: pokażę moje dwie listy, chociaż ja się dopiero rozkręcam, wcześniej zupełnie nie dbałam o wygląd tych list, teraz, dla siebie samej, będę podchodzić do zadania bardziej kreatywnie!Jakie nawyki chcesz rozwinąć? Będę trzymała za Ciebie kciuki! Niech się uda, cokolwiek zaplanujesz. Małymi, codziennymi/cotygodniowymi krokami. Dajesz!! Składniki fasola konserwowa 1 kiełbasa 250 g Bazylia suszona Prymat pieprz Chili pieprz cayenne mielone Prymat mąka pszenna bulion 1 kostka Wyślij składniki na: Przepis i sposób przygotowania Fasola w pół godziny kostkę bulionową zagotować z wodą. Dodać pół łyżki bazylia i pół łyżki oregano. Dodać 3 łyżki przecieru pomidorowego i dodać odsączoną fasolę. Gotować na malym ogniu. W tym samym czasie kiełbase pokrojoną w półksiężyce podsmażyć delikatnie na patelni. Dodać kielbase do gotującej się fasoli. Dodać dużą szczyptę pieprzu cayenne. Zagęścić mąką pszenną. Polecane produkty Ma ktoś ochotę na muffinki czekoladowe? :D Nawet jeśli myślisz, że w kuchni masz dwie lewe ręce to gwarantuje Ci, że z tym sobie poradzisz :) Czas przygotowania: 30 minut. Poziom trudności: łatwe. Z przepisu wychodzi ok 20 muffinek. Składniki 2 szklanki mąki pół szklanki cukru 3 niezbyt płaskie łyżeczki proszku do pieczenia 2 łyżki kakao tabliczka czekolady pokrojonej w kosteczkę pół na pół cm pół szklanki oleju 1 jajko szklanka mleka ew. aromat waniliowy Etapy przygotowania: 1. Włączyć piekarnik na 180 st. C z termoobiegiem lub 200 bez W misce wymieszać pierwsze pięć składników (suche), w drugiej wymieszać kolejne cztery (mokre). Nie trzeba nawet używać miksera, ja to mieszam najprostszą na świecie trzepaczką (mokre), a suche łyżką. Następnie połączyć mokre z Do papierowych foremek (tzw. papilotek) nakładać masę do ok. 2/3 ich wysokości (wychodzi 20 muffinek) 4. Piec ok. 17-20 min (sprawdzić po ok. 15 min wykałaczką - jeśli po wbiciu w ciacho pozostaje sucha, to za 2 min wyłączyć piekarnik). Ciasteczka są małe więc szybko się pieką. Następnie wyłożyć je na kratkę, aby elegancko i szybko wystygły. Można udekorować chcesz wersję z białej czekolady to wtedy należy dodatkowo dodać łyżkę mąki (zamiast kakao, aby zachować odpowiednią gęstość ciasta), no i kosteczki białej czekolady. Babeczki cieszą się sporym powodzeniem :D Szybko się je robi, a jeszcze szybciej znikają :) Smacznego :) Pozdrawiam Kamila :)

szpan w pół godziny